Wiem że zabrzmię według niktórych głupio, ale chcę w końcu dorosnąć. Nie chcę się starzeć, nic z tych rzeczy. Chcę po prostu być w końcu niezależna. Mieć własny kąt, bezpieczny dom. Chcę na siebie zarabiać, chcę się sma utrzymywać. Bo mam dość zależności od kogoś. Chciałabym w końcu żyć normalnie, choć wiem że się nie da.
Bardzo pragnę mieć kogoś kto będzie zawsze przy mnie. Chłopaka, który będzie normalny, którego rodzina będzie normalna. Chcę bezpieczeństwa, jego opieki. Mam dość opiekowania się wszystkimi do okoła.
Dla niektórych wielkim problemem jest szkoła, dla innych jeden z rodziców, który nie jest taki jakiego by chcieli. Dla mnie problemem jest moje życie.
Gdybym się nie urodziła mój ojciec nie ożeniłby się z moją matką, tak wiele rzeczy by się nie stało. Tak bardzobym nie cierpiała. Byłabym pustką i nierzeczywistością. Lepiej dla świata.
Niektórzy mówią mam 30 lat i niczego nie osiągnąłem/łam, ja zadaje sobie teraz to pytanie. Podobno taka mądra, podobno pomysłowa, podobno inteligentna. A co zrobiłam? Nawet nie przezwyciężyłam rzeczywistości. Postawiłam się jej i to jest mój jedyny plus. Ból ukształtował mnie do bycia twardą ale czy na pewno?