poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozumiem...

Na śniadanie wzięłam dwie tabletki przeciwbólowe popijając wodą. Na drugie śniadanie wzięłam kolejne cztery i kolejny łyk wody. Na obiad dwie tabletki przeciwbólowe…wprost do żołądka.
Nie jestem anorektyczką, mogę przysiąc!
Wszyscy myślą, że robię to tylko dla siebie, bo chcę być piękna i chcę być kościstą modelką. To nie tak…
Chcę widzieć swoje kości.
Nie jem, bo pragnę widoku moich kości przeświecających przez cienką skórę. Kocham, kiedy prowokacyjnie wystają z mojego wychudzonego ciała…Szukam ostrych elementów, głębokich dołków i moje palce prześlizgują się z gracją po ich powierzchni. Ubóstwiam dotykać kościstymi palcami moje żebra, licząc je po kolei- raz, dwa, trzy…Oh, tak kocham zarzucać sobie ręce na ramiona, dotykać ich, czuć kostki w poszczególnych palcach, powodując przyjemne ocieranie jedna o drugą. Biegam 10 mil dziennie i strzykam kośćmi każdej nocy, bo chcę widzieć, jak mój szkielet błyszczy i lśni tuż pod drobną kurtyną tkanki skórnej i krwią.
Nie spodziewam się, że zrozumiesz.
Kiedy wszystkie inne dziewczyny mają wręcz obsesję na punkcie opalania, farbowania włosów, makijażu, ja, tak mi się wydaję, bardziej przywiązuję wagę do mojej kościstej struktury. Leżą wytrwale godzinami na słońcu by otrzymać zdrową, brązową karnację, podczas gdy ja smaruję się obsesyjnie tonami kremów z najwyższym filtrem gdziekolwiek wyjdę tylko po to, by utrzymać moją mleczno białą skórę. Dokładnie taki sam kolor jak moich kości. Kiedy one wyczyniają istne cuda ze swoimi włosami: prostują, szczotkują, farbują, kręcą; ja wyobrażam sobie, jak maszynką unicestwiam swe krótkie, cienkie włosy na łyso i biegam palcami po mojej obnażonej, białej i gładkiej czaszce. Maluję jedynie powieki na ciemny kolor by wyrazić pustkę ziejącą w tych ślicznych, prześlicznych oczodołach. Wszyscy zgodnie komplementują moje lodowato niebieskie oczy…
Mam ochotę wyrwać je sobie brutalnie i przejechać palcami dookoła obwodu moich pięknych oczodołów.
Kiedy inne biegają mile by wyrzeźbić swoje sylwetki, ja desperacko chcę stracić każdy kilogram ciała, by poczuć kość udową, tą najpiękniejszą, najsilniejszą i jednocześnie najgrubszą kość w moim chudym ciele. Nie tnę sobie uda…dlatego, że jestem zdołowana. Tnę, bo chcę zobaczyć tę piękną kość, wyrwać ją z ciała i kołysać w mych ramionach.
Czasem śnię o moich kościach.
Śnię, że grzebię ręce w moich drobnych, filigranowych żebrach. Przedostają się przez kolejne, cienkie warstwy mięsa aż do momentu, w którym rozrywają; po prostu wystrzeliwują przez skórę. Ah, te moje piękne, delikatne kości…Wysuwam je z ich pierwotnego położenia, jeden po drugim i łamię je z pięknym chrzęstem na pół. Wkładam każdy wątły kawałeczek do ust, wysysając słodki, słodki szpik kostny ukrywający się w ich zakamarkach, a kiedy każda z nich jest już pusta wkładam je z powrotem.
Ptaki mają puste kości, więc mogą latać…
Chcę się wzbić w powietrze!
A z kolei w innych snach, nie widzę moich kochanych bielejących kości, ale je słyszę. Klekoczą, tańczą ograniczone więzieniem, którym są moje mięśnie i krew. W moich snach są wolne od tej okropnej sieci muskułów i żył. Brzęczą one wesoło, przekręcają się i jęczą i stukają wszystkie razem z tym cudownym pustym, głuchym odgłosem.
Ptaki mają puste kości, więc mogą latać…
Wtedy polubią mnie też brzydkie, małe nietoperze.
Nie mogę być taka jak inne dziewczyny. Kiedy wszyscy uśmiechają się do siebie, machają ręką na powitanie, wymieniają nieskończoną listę swoich przyjaciół, ja zostaję gdzieś na uboczu. Jakby na to nie patrzeć jestem gdzieś poniżej tej całej sytuacji.
Jestem tak chuda, że prawie niewidzialna.
Powoli, powoli zanikam i nikt mnie nie dostrzega. Nie ta dziewczyna, która posiada ujmującą osobowość, którą ja nigdy się nie pochwalę. Ani ten czarujący młody chłopak , który był moim najlepszym przyjacielem, aż do czasu kiedy wszystkiego nie zrujnowaliśmy, przemieniając przyjaźń w nienawiść. Teraz jestem sama- ja i moje kości…
Mimo wszystko- piękno to cierpienie. Cierpienie ponad wszystko, co możesz sobie wyobrazić.
Biegnę, biegnę, biegnę aż łapie mnie ból nóg tak silny by przytłumił ból serca. Tnę, tnę, tnę samą siebie aż moja skóra krwawi wystarczająco by przyćmić ból serca. Rozrywam, rozrywam, rozrywam ciało, by wyrwać serce i wyjadać je z talerza…
Mnóstwo czasu poświęcam myciu zębów.
Zęby to też kości. Szczotkuję, szczotkuję, szczotkuję aż miejscami lśnią, tuż za moimi ustami. Chcę wyrwać je jeden po drugim przy pomocy cążków, potrząsnąć nimi w zaciśniętych dłoniach, słuchać melodii, którą wystukują. Brzęczą jak małe, srebrne dzwoneczki. Są magiczne, a ja jestem uwięziona w tych warstwach skóry i mięsa.
Wyobrażam sobie, że biorę nóż i tnę o wiele głębiej, głębiej niż zazwyczaj. Wycinam sobie skórę, zdzierając ją całą. Chwytam obiema rękami usta i rozciągam aż moja czaszka się nie uwolni. Biorę moją brzytwę i golę całą skórę na nogach aż do zdarcia; do momentu, w którym moje kości będą leżeć przede mną. Zdzieram całą skórę z ramion i wyrywam sobie całe sploty okrwawionych żył i mięśni, aż do momentu, w którym kości uwolnią się z ich sieci. Chwytam moją szczoteczkę do zębów i szoruję każdą kosteczkę na błysk.
Gdybym tylko mogła. Wtedy wszyscy zobaczyliby jakie piękno kryję się pod moją skórzaną powłoką.
Nie mogę doczekać się, aż umrę.
Kiedy już odejdę, będę wiedzieć, co się będzie działo. Żadnego z Was to tak naprawdę nie obejdzie, mniej lub bardziej będziecie pamiętać. Każdy z Was przejdzie przez życie gładko, nie zastanawiając się zbyt długo nad wiecznym losem niewidzialnego, kruchego, perłowo-białego szkieletu dziewczyny.
Ale ja wiem.
Doskonale wiem, co się będzie działo, gdy będę już pod ziemią. Wraz z przemijającym czasem, moje mięso zgnije. Powoli, bardzo powoli ciało się otworzy jak biały, jedwabny kokon. I wtedy… tylko wtedy będę doskonała. Kiedy już wszystkie ślady kokonu zmienią się w popiół moje kości ułożą się pięknie na swoim miejscu. Nikt mnie nie ujrzy, ale i tak będę doskonała.
Mówią, że piękno jest powierzchowne. Czemu nie zerwiemy tych skórzanych okowów, krwawych kajdanów i zostaniemy piękni- my wszyscy, siedząc razem ze swoimi świecącymi, białymi kośćmi?
Nie oczekuję, że to zrozumiesz…

Źródło:Straszne historie

wtorek, 22 kwietnia 2014

22.04.2014r.

Nie dasz sobie rady
To za trudne
Nie dasz sobie rady
Nigdy ci się to nie uda
Nie dasz sobie rady
To bardzo trudne
Nie dasz sobie rady
Jesteś za słaba
Nie dasz sobie rady
To zadanie dla mężczyzn
Nie dasz sobie rady
Jesteś małą, delikatną dziewczynką
Nie dasz sobie rady
Jesteś dziewczyną
Nie dasz sobie rady
Ludzie to świnie nie pomogą ci
Nie dasz sobie rady
Świat jest okrutny
Nie dasz sobie rady
Zapamiętaj to
Nie dasz sobie rady
Dobrze o tym wiem
Nie dasz sobie rady
Nie dasz...




Wanna...

Podczas wizyty w szpitalu psychiatrycznym zapytałam dyrektora w jaki sposób rozpoznaje się czy pacjent powinien być hospitalizowany. "Więc", powiedział dyrektor "napełniamy wannę wodą i następnie wręczamy pacjentowi łyżeczkę, kubek oraz wiadro"
"Ach rozumiem", odpowiedziałam. "Normalna osoba użyłaby wiadra bo jest większe niż łyżeczka i kubek." "Nie." powiedział dyrektor, "Normalna osoba wyciągnełaby korek. Chcesz łóżko przy oknie?"

sobota, 12 kwietnia 2014

Kiedyś....

Kiedyś w końcu nadchodzi taki czas...
Kiedyś w końcu jest dobrze...
Kiedyś w końcu jest normalnie...
Kiedyś w końcu nie jest źle...
Kiedyś w końcu toleruję się...
Kiedyś w końcu kocham cię...
Kiedyś w końcu jesteś blisko...
Kiedyś w końcu przyśni się...
Taki sen co nie spełni się...
Taka myśl, tak nierealna że...
Nie wiem czy warto jest...


piątek, 4 kwietnia 2014

...


Uch, uch, trochę głębokie gówno, uch, uch

Mamo, proszę, przestań płakać, nie mogę znieść tego dźwięku
Twój ból jest straszny i mnie przeszywa
Słyszę tłuczenie szkła, gdy siadam na łóżku 
Powiedziałam tacie, że nie miałaś na myśli tych okropnych rzeczy, które mówiłaś

Kłócicie się o pieniądze, o mnie i mojego brata 
I natykam się na to, gdy wracam do domu; to jest moje schronienie. 
Nie jest łatwo dorastać w trzeciej wojnie światowej,
Nigdy nie poznając, jaka może być miłość, zobaczysz 
Nie chcę, by zniszczyła mnie miłość, tak jak to zrobiła to mojej rodzinie

Czy nie możemy się dogadać? Czy nie możemy być rodziną? 
Obiecuję, że będę lepsza, mamusiu, zrobię wszystko
Czy nie możemy się dogadać? Czy nie możemy być rodziną? 
Obiecuję że będę lepsza, tatusiu, proszę, nie odchodź! 

Tato, proszę, przestań krzyczeć, nie mogę znieść tego dźwięku. 
Spraw, żeby mama nie płakała, bo ja cię potrzebuję
Mama cię kocha, bez względu na to co mówi
tak właśnie jest
Wiem że cię rani, ale pamiętaj, ja też cię kocham 

Ucieknę dzisiaj, ucieknę od hałasu, ucieknę 
Nie chcę wracać do tego miejsca, ale nie mam wyboru, nie mam wyjścia 
Nie jest łatwo dorastać w trzeciej wojnie światowej,
Nigdy nie poznając, jaka może może być miłość, zobaczyłam
Nie chcę, by zniszczyła mnie miłość, tak jak to zrobiła to mojej rodzinie 

Czy nie możemy się dogadać? Czy nie możemy być rodziną? 
Obiecuję, że będę lepsza, mamusiu, zrobię wszystko
Czy nie możemy się dogadać? Czy nie możemy być rodziną? 
Obiecuję, że będę lepsza, tatusiu, proszę, nie odchodź! 

Na naszym rodzinnym portrecie wyglądamy na całkiem szczęśliwych. 
Pobawmy się w udawanie, zagrajmy jakby to przychodziło naturalnie 

Nie chcę musieć dzielić wakacji
Nie chcę dwóch adresów
Nie chcę brata przyrodniego w żadnym wypadku. 
I nie chcę, żeby mama musiała zmienić nazwisko

Na rodzinnym portrecie wyglądamy na całkiem szczęśliwych
Wyglądamy całkiem normalnie, wróćmy do tego.
Na rodzinnym portrecie wyglądamy na całkiem szczęśliwych 
Pobawmy się w udawanie, zagrajmy jakby to przychodziło naturalnie 


Na rodzinnym portrecie wyglądamy na całkiem szczęśliwych 
(Czy nie możemy się dogadać? Czy nie możemy być rodziną?) 
Wyglądamy całkiem normalnie, wróćmy do tego 
(Obiecuję, że będę lepsza, mamusiu zrobię wszystko) 
Na rodzinnym portrecie wyglądaliśmy na całkiem szczęśliwych 
(Czy nie możemy się dogadać? Czy nie możemy być rodziną?) 
Pobawmy się u udawanie, zagrajmy jakby to przychodziło naturalnie 
(Obiecuję, że będę lepsza, tatusiu, proszę, nie odchodź) 
Na rodzinnym portrecie wyglądamy na całkiem szczęśliwych 
(Czy nie możemy się dogadać? Czy nie możemy być rodziną?) 
Wyglądaliśmy całkiem normalnie, wróćmy do tego 
(Obiecuję, że będę lepsza, tatusiu, proszę, nie odchodź) 

Tatusiu, nie odchodź 
Tatusiu, nie odchodź 
Tatusiu, nie odchodź 
Odwróć się, proszę 
Pamiętasz tę noc kiedy odszedłeś? Zabrałeś moją błyszczącą gwiazdkę 
Tatusiu, nie odchodź 
Tatusiu, nie odchodź 
Tatusiu, nie odchodź 
Nie zostawiaj nas tutaj samych 

Mama będzie milsza 
Ja będę dużo lepsza, powiem bratu 
Nie wyleje mleka przy obiedzie 
Ja będę dużo lepsza, będę robić wszystko dobrze 
Na zawsze będę twoją małą dziewczynką
W nocy będę spać



czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 4

Dzień 13.
Znasz to uczucie samotności  i żalu gdy osoba która jest dla ciebie najważniesza ma cię gdzieś?
Bo ja tak. Jestem przygnębiony, chciałbym umrzeć tu i teraz.

Dzień 14.
Jestem sam w swoim pokoju. Nudze się, nie powinienem się nudzić bo wtedy robię dużo głupst.Nagle komputer wydał z siebie żadko spotykany odgłos otrzymanej wiadomości, spodziewałem się jakiegoś spamu,ale to nie jest spam. Jak to możliwe? Nie wierze. Napisała do mnie, i zapytała jak się mam? Co mam odpisać? Weź się w garść Dawid! Dobra, odpisuje że dobrze, pytam się o to samo i czekam na odpowiedź. W mojej głowie pojawia się myśl że może napisze coś w stylu: smutno mi bez ciebie tak na prawdę to cię bardzo lubie  i tęsknie. Ale ona też otpisuje że dobrze. Zadaje mi pytanie czy chciałbym pójść z nią i z paroma innymi osobami do kina. Jasne że chce, ale nie mogę tak napisać, więc pytam się: 
-A na co?-
-Na Sierpień w hrabstwie Osage. Idziesz?-dopytuje
-Ok a kiedy?- Ona chyba na prawdę chce żebym szedł :)
-Jutro o 9 w kinie koło szkoły.
-Spoko przejde się
-Dzięki, będzie fajnie.
Jeszcze chwile pogadaliśmy o pierodłach i poszedłem spać.

Dzień 15.
Dzisiejszy dzień miną straszliwie szybko. Film był spoko, ale nie na tym się skupiałem. Ona usiadła obok mnie, to jest najważniejsze.


Dzień 16.
Szkoła, lekcje, wszystko gówno warte. Jakoś nie mam weny...

Dzień 17. 
Przeżywam załamanie, mam ochotę się zabić. Dlaczego świat jest tak okrutny dla tak delikatnej osoby jak ja?

Dzień 18.
...

Dzień 19.
Przespałem dziś wszystkie lekcje nauczyciele nawet nie zauważyli. Darli się na idiotów z ostatnich ławek, którzy puszczali muzykę w trakcie lekcji. Jestem zmęczony, bardzo zmęczony. Nie chce mi się żyć, ale wiem że musze.

Dzień 20.
Piątek, już prawie weekend, o kurwa. Znów przeżywanie dwuch długich dni w samotności.

Dzień 21.
Nudy, żal, smutek, przygnębienie już nawet muzyka nie pomaga.

Dzień 22.
Dzień jak co dzień, czuję się tak samo jak wczoraj.

Dzień 23.
Chyba się na mnie obraziła tylko nie wiem za co. Nie rozmawia ze mną nawet się na mnie nie patrzy. Nienawidze jej przez nią robie to kolejny raz ale i tak ją kocham.