Tu jest serce.

Rozdział 1.
Gdy płynęłam w czystej otchłani znalazłam sens życia, a zaczęło się tak, gdy na skraju rozpaczy przeżywałam kolejny dzień życia. W ciemności czas zatrzymał się i miałam kiedy pomyśleć.Moje życie nie było łatwe.
W szkole cicha, radosna.Tak mnie postrzegają inni. Mylą się, tak na prawdę taka nie jestem.
-Co tam?-pyta chłopak, drobnej postury o bladej twarzy, na której zawsze pojawia się rumieniec gdy jestem w pobliżu.
-Dobrze-odpowiadam,ciesze się na jego widok, ale nie widać tego po mnie, jestem dobrą aktorką.Co dzień udaje że jest dobrze choć nie jest.No, ale co?Mam powiedzieć :
-O cześć! Miło że się do mnie odezwałeś, a nie znowu chowasz się w kącie. Może wyznasz mi coś w końcu. Nie wstydź się, może ja czuje to samo.-On by odpowiedział:
-Emm... Hmm..-A ja na to:
-Radzę ci się pospieszyć bo twoja szansa przepadnie i już nigdy mnie nie zobaczysz.-nie zrobię tego, nie chce.Za bardzo mi na nim zależy.
Po chwili milczenia dodaje.
-A u ciebie?
-Też dobrze-delikatnie się uśmiecha, ale uśmiech szybko znika z jego twarzy.Może nie chce bym sobie pomyślała że mu się podobam.Może dla tego że nie jest pewny siebie, nieważne.
Po szkole wracam do domu.  Idę ulicą, wzdłuż ciągnie się szpaler wysokich na 30 metrów drzew.Jest ciemno.Mija mnie auto i tylnie światła znikają za zakrętem.Mogłam skoczyć. Za późno. Mogłam to zrobić. Za późno. Nareszcie pozbyć się tego wszystkiego. Za późno. Za późno...Znów to uczucie, trzask, dotyk metalu, uginający się zderzak, wrzask.To wszystko mnie dobija, jestem głęboko, głęboko w czeluściach. Życie śmiertelna choroba.
Jestem w domu,idę na górę do mojego pokoju.Leże na łóżku myśląc o wszystkim.Może coś robię nie tak, ale im więcej myślę tym gorzej się czuję..Staram się usnąć.
Budzę się jest jasno.Zastanawiam się która jest godzina.Patrze na zegarek 12:00, jak miło, czyli jednak nie przespałam całego dnia.Wstaje i idę do kuchni, otwieram lodówkę.Nie jednak nie będę nic jeść, tak będzie najlepiej. Sięgam po wodę, nalewam sobie pół szklanki. I siadam przy oknie myśląc.Płyn płynie przez moje gardło chłodząc ciało.Jest sobota, mama pracuje, jestem sama.
13:25. Jednak coś zjem, nagły przypływ głodu spowodował u mnie zawroty głowy.Kolejny łyk wody i biorę się do roboty. Tosty zapiekane z szynką i serem nie są lekkim śniadaniem ale takiego nie oczekiwałam więc jestem zadowolona.Poczekam aż mama przyjdzie i wyjdę na spacer, ale jak na razie przeglądnę sobie Tumblra by jeszcze bardziej się zdołować.
14:59
Cyk... Cyk...
15:00
Klik... Klik...
Nowy post
Klik... Klik...
15:10
Dzyń... Dzyń...
Telefon w drugim pokoju. To mama, skończyła pracę i wraca do domu.Trzeba się będzie przygotować do wyjścia.
-Jestem wykończona-rzuca od progu
-Zrobię ci herbaty-uśmiecham się przyjaźnie
-Dzięki, tego mi trzeba.
Mama robi obiad, kurczaka w cieście naleśnikowym, mój ulubiony.
Mówię że muszę się przewietrzyć i wychodzę.
Idę moją ulubioną trasą, ulica po której nie jeździ prawie żadne auto, ludzie się tu nie zapuszczają. Dzięki temu mogę być sama. Mijam domy, nikt w nich nie był od dobrych kilkudziesięciu lat, nie wliczając kilku dresów od graffiti. Smutno się  robi na widok opuszczonych budynków, o których nikt nie pamięta.Tak samo jest z wieloma grobami.Ktoś leży pochowany wewnątrz ale nikt nie czeka na zewnątrz. Ciała spoczywają samotnie, zapomniane przez ludzkość.
Kieruję się w stronę lasu. Może spotkam jakiegoś psychopatę i coś się nareszcie zmieni w moim nudnym życiu.Idę ścieżką prowadzącą na stary cmentarz zapomniany przez wszystkich.Siadam przy jednym z grobów i wspominam życie człowieka leżącego pod warstwą gruntu przykrytą kolorowymi liśćmi. Przytłoczyła historią tego śmiertelnika wracam do domu.
Kolejny dzień, niedziela.Jadę z mamą na obiad do centrum handlowego, a później na zakupy, mam sobie kupić coś do szkoły. Jemy w ciszy i udajemy się do jakiegoś sklepu z ciuchami. Wybieram sweterek z misiem nie mogę przecierz po sobie poznać co mam w środku mogłabym kupić czarny podkoszulek z czaszką bo bardzo mi się podoba ale nie bo ludzie zaczną podejżewać.Wychodzimy, jest ponuro dokładnie tak jak w mojej duszy więc czuje się swojo w takiej atmosferze.
Idę spać.
Siatka pełna leków.
Rozkładam je na stole.
Nie ważne na co są
Ważne jest co robią źle użyte
Pomagają zasnąć na wieki
Odpłynąć na zawsze w pustkę
Dają wolność, dają spokój
Ała!
Nagły skurcz,kulę się w sobie,spadam z krzesła.Ból przeszywa całe moje ciało.Tabletki rozsypują się po całym pokoju.Wstaję kręci mi się w głowie, chwiejnym krokiem podchodzę do sofy by paść bezwładnie i odpocząć.Znów coś wewnątrz mnie nie pozwala mi tego zrobić.
Budzę się, szkoda że nie umarłam.
Dziś znów muszę iść do szkoły.Lepsze to niż siedzenie w domu, ale na myśl że spotkam tylu ludzi  robi mi się niedobrze.On znów będzie się zbliżał i oddalał wraz z moją nadzieją na życie.
Siedzę w ławce z jakąś dziewczyną, nie znam jej, choć codziennie mam z nią lekcje to nie wiem nawet jak ma na imię.Jestem w swoim świecie, rozmyślam, ten świat mnie pochłania ale nagle z zamyślenia wyrywa mnie wrzask nauczycielki stojącej przedemną.Jestem cicho nie chce mi się odpowiadać (żyć).Na pytanie Czy ja ją dalej słucham? odpowiadam milczeniem.Cała klasa się śmieje. Czuje się okropnie ale to lepsze niż to co mnie spotkało w życiu. Cały dzień zleciał jakoś szybko, nawet się nie zorientowałam jak znalazłam się we własnym łóżku.Kolejne kreski pojawiają się na moim chudym ciele, jestem spokojna, to daje mi ukojenie. Zamykam oczy i koniuszkami palców przejeżdżam po dłoni, to nie jest ten sam dotyk.

Rozdział 2.
Nazywam się Dawid, mam 15 lat, nienawidzę świata.
Oto mój pamiętnik.

Dzień 1.
Ludzie nie rozumieją czemu się tnę, nie mam ochoty im tego tłumaczyć.
Chciałbym znaleźć dziewczynę, z którą będę mógł wyjść z tego nałogu.
Świat jest okrutny.
Tnę się żeby zapomnieć o bólu.Co czułem za pierwszym razem? Nie wiem, nie pamiętam dawno to było.

Dzień 2.
Znam taką jedną, ale nie sądziłem że jest aż taka fajna. Jestem wstydliwy, ale w takim momencie nie ma czasu na wstyd. Muszę być odważny. Ona chyba też mnie lubi. Musze przeżyć coś przed śmiercią.

Dzień 3.
Nie unikam jej wzroku,wręcz przeciwnie. Staram się być najbliżej jak tylko mogę. Nie wiem na czym to polega, ale jak jej dotykam to czuję przyjemne mrowienie, to tak jakby coś mnie do niej przyciągało. Dziś usiadła obok mnie. Dla niej to mały gest, dla mnie zaszczyt. Gdy czuje jej zapach, świat staje się piękny i aż chce mi się żyć. Niestety zapytana czy chciałaby się przejść do fast fooda odpowiada przecząco. Jestem rozczarowany, ale nie mogę jej zmuszać.

Dzień 4.
Szkoła, poranek przechodzi w południe, mijają godziny. 
Nie ma jej, jest smutno.
Dziś znów to zrobię, znów zadam sobie ból.

Dzień 5.
Jestem zadowolony, graliśmy dziś razem w pingla.
Świat znów stał się kolorowy,ale wiem że coś jest nie tak, że jej uśmiech jest wymuszany, jej oczy są smutne. Zapytałem się.
-Czemu cię wczoraj nie było?
-Byłam u lekarza-odpowiedziała szybko, nie tłumacząc wiele, wiem że kłamie
-Coś się stało?-zapytałem zatroskany, nie chcę by coś jej się stało
-Nie nic. A co właściwie robiliście wczoraj?- zmieniła temat, szkoda, najwyraźniej nie chce o tym mówić. Martwię się o nią.
Pogadaliśmy chwilę, później była lekcja, minęła tak szybko jak się zaczęła i rozesziśmy się do domów.

Dzień 6.
Chyba przestałęm się ciąć.

Dzień 7.
Jest sobota, jest mi smutno, brak blizkości odbił na moim ciele bolesne blizny, jestem sam.Muszę przetwać te dwa dni aby móc znów ją zobaczyć.

Dzień 8.
Niedziela. Co więcej mogę powiedzieć. Wolę dni gdy jestem przy niej.

Dzień 9.
Widzę ją na korytarzu. Serce przyspiesz swój rytm, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ona odwazejmnia uśmiech nieśmiałym uśmieszkiem. Jej koleżanki nie widzą jak na mnie zerka, jest mi tak dobrze i jednocześnie źle bo wiem że nie jest szczęśliwa. Znamy się od dwóch lat, ale dopiero od roku rozmawiamy i śmiejemy się. Jednak jej dusza cierpi od dawna.

Dzień 10.
Chciałbym jej pomóc ale nie wiem co mogę zrobić. Co chwile pytam się czy wszystko w porządku.
Patrzenie na nią każdego dnia jest potworne bo wiem że ma wymuszany uśmiech. 

Dzień 11.
Przeraża mnie to jak ludzie są ślepi
Nie widzą tego co się im pokazuje
Nie słyszą tego co się do nich mówi
Nie dostrzegają wyraźnych próśb o pomoc

Nie wiedzą co się dzieje,żyją w nieświadomości.

Dzień 12.
Oddalam się od niej. Już nie czuje tego co na początku. Kumpel mówi mi:
- Chłopie weź się w garść- ale ja nie potrafie za szybko się zniechęcam, choć w głębi czuję że nadal jej pragnę. 

Rozdział 3.
Patrzy w tą strone,znowu zerka czy nie może po prostu podejść i zagadać.
Ile ja mam czekać. Może nie jest mi przeznaczony, może mój były był tym jedynym. Nie to niemożliwe on był potworem, a teraz nie żyje. Leży 2 metry pod ziemią, jego grób jest ciemny jak noc której zginą.
   Wracam do domu.Wieczór, moja głowa nie daje mi spać, staram się skupić na jednej czynności jaką jest oddychanie ale nie daje rady. Mam za dużo myśli, za dużo słów lata mi po głowie tworząc historie, które się nie zdarzyły.Po trzech godzinach męczrni udaje mi się usnąć. Resetuje się, kasuje najwcześniejsze wspomnienia bo tych starszych nie da się zapomnieć.
    Znów muszę iść do szkoły, znów muszę wytrzymać jego spojrzenie  na mojej skórze, znów musze widzieć jak jego najlepszy kolega zmusza go do rozmowy ze mną. Patryk, bo tak nazywa się przyjaciel chłopaka zerkającego na mnie, jest odważny i rozrywkowy często mam wrażenie że bardziej lubie jego, no ale cóż.
    Lepiej być dobrym czy złym charakterem?
Osobiście uważam że złym.
Nie żałuje się wtedy grzychów, nie obchodzi cię los innych.
Jest się wolnym od problemów.
W książkach źli najczęściej giną lub zmieniają się na dobre.
W realnym życiu źli pozostają źli, a dobrzy marzą o tym żeby być złymi.
Jak miło co nie?
Jestem okropna wiem.
Wymyślam nowe tortury i rodzaje śmierci, gdy stoję i czekam na autobus
Miliony śmiertenych zabaw krąży mi wciąż po głowie.
Łzy to oznaka słabości mojej duszy ale to nie znaczy że jestem słaba
Słabne, z dnia na dzień słabne.
Chcę być silniejsza, chce wzmocnić moją duszę.
Mój umysł i ciało są mocne nawet mocniejsze niż powinny być ale moja dusza jest słaba i krucha,
narażona na erozję.
   Kłamstwo jak myślicie co to jest?
Już wam powiem.
Kłamstwo to ukrycie prawdy najczęściej dla czyjegoś dobra
Kłamstwo to oszczędzenie innym bolesnej prawdy.
Kłamstwo to dobre inntencje.
Kłamstwo to strach przed wyznaniem prawdy
Kłamstwo...
   Suma oddechów z trzech ostatnich dni równa jest ilości łez przelanych w jedną noc.Mam dość nie potrafię przejrzyście myśleć.Czai się za mną zjawa, stoi, czeka. Mam ochotę iść do baru zalać smutki w butelce wódki. Deszcz, kropla po kropli, obmywa miasto. Niebo płacze, a jego łzy spadają na ziemię i są rozdeptywane przez nieświadomych przechodniów.Ludzie beszczeszczą tak cenny dar.
    Jestem w łóżku usypiam. Jestem na polu bitwy, uciekam jak najdalej od zagrożenia.Morderca jak na razie mnie nie zauważa, ale mam przeczucie że zaraz się odwróci i spojrzy w moją stronę.No jasne miałam rację. Z gracją zabija kolejnych ludzi, powoli zbliżając się do mnie. Ogromna siła, którą dysponuje może miażdżyć kości. Zaczeliśmy się szarpać, kopię go w jądra, on nic, jakby ich nie miał. Jakby ich nie miał, jakby ich nie miał... No tak przecież to nie jest mężczyzna tylko kobieta. Dopiero teraz to widzę, gdy jesteśmy tak blisko siebie, dostrzegam zarys piersi. Ale jak tak drobna kobieta mogła z taką siłą odrywać mięso od kości swoich ofiar? Na szczęście nie przewidziała jednego, mojej mocy. Wyginam się by uwolnić się z uścisku i prostując ręke sprawiam że kuli się przeraźliwie krzycząc. Wymuszam na niej by mnie wysłuchała. Nie rozchylając ust przenikliwym, sprawiąjącym ból głosem przemawiad do jej umysłu.
 -Możesz być jedną z nas, możesz być jedną z lepszych. Nie ważne ilu ludzi zabiłaś ważne ilu możesz. Świat dąży do zagłady, jeśli do nas nie dołączysz zginiesz sama lub zostaniesz zabita. Radzę ci uważać.-
Pokornie pokiwała głową, czułam jej strach, czułam jej niepewność w środku, taki mój przeklęty dar.
  Budzę się. To mogło zdarzyć się na prawdę.

Rozdział 4.
Dzień 13.
Znasz to uczucie samotności  i żalu gdy osoba która jest dla ciebie najważniesza ma cię gdzieś?
Bo ja tak. Jestem przygnębiony, chciałbym umrzeć tu i teraz.

Dzień 14.
Jestem sam w swoim pokoju. Nudze się, nie powinienem się nudzić bo wtedy robię dużo głupst.Nagle komputer wydał z siebie żadko spotykany odgłos otrzymanej wiadomości, spodziewałem się jakiegoś spamu,ale to nie jest spam. Jak to możliwe? Nie wierze. Napisała do mnie, i zapytała jak się mam? Co mam odpisać? Weź się w garść Dawid! Dobra, odpisuje że dobrze, pytam się o to samo i czekam na odpowiedź. W mojej głowie pojawia się myśl że może napisze coś w stylu: smutno mi bez ciebie tak na prawdę to cię bardzo lubie  i tęsknie. Ale ona też otpisuje że dobrze. Zadaje mi pytanie czy chciałbym pójść z nią i z paroma innymi osobami do kina. Jasne że chce, ale nie mogę tak napisać, więc pytam się: 
-A na co?-
-Na Sierpień w hrabstwie Osage. Idziesz?-dopytuje
-Ok a kiedy?- Ona chyba na prawdę chce żebym szedł :)
-Jutro o 9 w kinie koło szkoły.
-Spoko przejde się
-Dzięki, będzie fajnie.
Jeszcze chwile pogadaliśmy o pierodłach i poszedłem spać.

Dzień 15.
Dzisiejszy dzień miną straszliwie szybko. Film był spoko, ale nie na tym się skupiałem. Ona usiadła obok mnie, to jest najważniejsze.

Dzień 16.
Szkoła, lekcje, wszystko gówno warte. Jakoś nie mam weny...

Dzień 17. 
Przeżywam załamanie, mam ochotę się zabić. Dlaczego świat jest tak okrutny dla tak delikatnej osoby jak ja?

Dzień 18.
...

Dzień 19.
Przespałem dziś wszystkie lekcje nauczyciele nawet nie zauważyli. Darli się na idiotów z ostatnich ławek, którzy puszczali muzykę w trakcie lekcji. Jestem zmęczony, bardzo zmęczony. Nie chce mi się żyć, ale wiem że musze.

Dzień 20.
Piątek, już prawie weekend, o kurwa. Znów przeżywanie dwuch długich dni w samotności.

Dzień 21.
Nudy, żal, smutek, przygnębienie już nawet muzyka nie pomaga.

Dzień 22.
Dzień jak co dzień, czuję się tak samo jak wczoraj.

Dzień 23.
Chyba się na mnie obraziła tylko nie wiem za co. Nie rozmawia ze mną nawet się na mnie nie patrzy. Nienawidze jej przez nią robie to kolejny raz ale i tak ją kocham.

Rozdział 5.
   Jestem w szkole. Ponura wysłuchuje fascynującej historii o tym jak to Weronika się puściła
Widzę go, właśnie wszedł na korytarz, uśmiecham się i zerkam
   Nie przerywam rozmowy ale spoglądam na niego, uśmiecha się. Postanowiłam dać mu szanse. Będę milsza i przyjemniejsza, choć to będzie nie lada wyzwanie. Lekcje mijają jedna po drugiej. Wszyscy są weseli, ja tylko taką udaję. Jestem ciekawa ile osób mnie o coś podejrzewa, pewnie nikt. No cóż trzeba żyć dalej, ale co to za przyjemność codziennie udawać że jest dobrze. Może znów zacznę się zachowywać jak kiedyś, może będę pieprzyć zasady, ranić, bawić się innymi, może znowu będę okrutna i podstępna. A może jednak nie, może nie warto może podobam się innym taka jaka jestem, może sobie się taka podobam. Usłyszałam ostatnio od bliskiej mi osoby że boi się że mi odbije i dla tego woli się trzymać z dala ode mnie, chciałabym ją zaskoczyć, chciałabym przekonać ją że mi nie odbije, ale jednocześnie coś przeciąga mnie i mówi wewnątrz: zwariuj, przytaknij mu i udowodnij że serio ci odwaliło i że nie może mieć do ciebie zaufania. Nie chcę tego zrobić bo będzie mieć satysfakcję. Nie pozwolę by ktoś miał satysfakcję z tego co złego na mnie powiedział. Nie pozwolę, by ktoś cieszył się moją porażką.
   Kolejny dzień mija w samotności, matka przed telewizorem, ja w pokoju opłakując przeszłość. Muszę przestać. Postanawiam już więcej się tak nie smucić jak kiedyś. Chcę być spokojna, nie bać się przyszłości.
Leżę w łóżku i czytam, znaczy staram się bo moje myśli nie pozwalają mi się na niczym skupić. Przerywam czytanie i wsłuchuje się w muzykę, odpływam. Nie mam zamiaru umrzeć, to dziwne nie chcę się zabić.
   On ciągle i ciągle pyta się mnie czy wszystko w porządku. Nie wiem co mu odpowiedzieć, nie chcę go okłamywać. Mówię że dobrze, ale on jako jedyny wie że tak nie jest.
   Wybieramy się paczką do kina, szkoda że Patryk nie może. Właśnie dzwonię do Dawida czy pójdzie z nami. Potwierdza rozradowany. Robię mu przyjemność i w kinie siadam obok niego. Film jest spoko ale najbardziej zależało mi na spotkaniu.
   O matko szkoła. Trzeba to przetrwać. Minuta po minucie, godzina po godzinie. Jaka potworna nuda chyba za raz się pochlastam. Pani Brezowa, od chemii, była znana z tego że wstawiała uwagi wszystkim za nic lub za byle co. Na przykład Julek dostał uwagę za to że spadł mu długopis ale mniejsza z tym. Sylwia natychmiast przypadła jej do gustu, uznała ją za typową kujonkę, dobrze się składa że jest moją koleżanką i z nią siedzę. Mam zapewnioną częściową nietykalność :) . Usłyszałam cichy szmer z ostatnich ławek i ujrzałam oczyma wyobraźni Brezową zmierzającą ku tyłom klasy. Na szczęście tego nie dosłyszała, ale się chłopakom poszczęściło. Zastanawia mnie jednak, czy zauważy jak pośle Sylwii karteczkę. Nie, nie będę ryzykować.
   Boli mnie głowa tak bardzo mnie boli. Idę się przewietrzyć. Wychodząc rzucam tylko: Wrócę późno nie czekaj z kolacją. Chłodne powietrze mrozi mi twarz,a ciemne chmury spowijają niebo. Idę wzdłuż drogi, którą codziennie wracam ze szkoły. Mijają mnie auta jedno za drugim, nie mam ochoty ładować się pod żadne z nich choć wiem jakie to łatwe. Nagle skręcam, jestem zaskoczona tym co właśnie zrobiłam ale idę dalej. Chce zawrócić ale nie mogę. Moje nogi ciągną mnie przed siebie wgłąb ulicy, którą jeszcze nigdy nie szłam. Staram się odwrócić ale moje ciało jakby nagle przestało mnie słuchać. Rozglądam się, to jedyne co mogę zrobić, dookoła są same drogie posiadłości, już wiem czemu tu nie chodziłam. Mijam domy, co ja domy, pałace z ogromnymi ogrodami. Za każdym płotem ujada pies, jak to jest że jeszcze nigdy tego nie widziałam... No cóż. Idę już jakieś dobre 10 min. i jeszcze nie znalazłam się na końcu tej dziwacznej uliczki. Po kolejnych 5 min. dostrzegam w oddali starą posiadłość, całkiem zarośnięty ogród, porozbijane okna. Budynek jest piękny, mam ochotę do niego wejść. Ale nagle moje ciało zawraca i już nie mogę się odwrócić w stronę cudownej ruiny. W mojej głowie nadal jest obraz tego budynku, stojącego samotnie pośród bogatych posiadłości. Jeszcze chwilę się włuczę i wracam do domu. Nie mogę pozbyć się natłoku myśli po tym zdarzeniu. Myślę o tym nieustannie.
  Już jestem w domu, usłyszałam już że nie powinnam tak późno wracać i w ogóle. No ale jakoś mnie to nie obchodzi, bardziej przejmuje się tym co stało się na polu. Myśl o tym, że moje ciało mnie nie słuchało i pociągnęło w nieznaną uliczkę, jest dość przerażająca. Nie ufam sama sobie. Zmieniam się ale nie potrafię tego ogarnąć. Moje ciało jest kimś innym niż moja dusza. To bardzo dziwne uczucie gdy nie można ufać sobie w takich rzeczach jak zdolności samokontroli.
   Patryk jest blisko, idealny przyjaciel. Nie jest przystojny, ale to on chyba najlepiej mnie rozumie. Mam wrażenie że chce się zbliżyć, pozwalam mu na to bo bardzo go lubię. Dawid jest zazdrosny, ale im obojgu daję taką samą szansę. Choć jak widzę tylko jeden z niej korzysta. Dawid czasem stara się mnie odbić, jednakowoż nie wychodzi mu to, aż mi go żal. Szkoda chłopaka tak walczył i wygląda na to iż się poddał i przegra.
   Dawida nie ma w szkole, hmm ciekawe dlaczego. Może coś mu się stało, martwię się. W końcu to mój bliski przyjaciel. To na niego zawsze mogę liczyć, jak coś mu się stało nie daruje sobie.
    Siedzę w domu nudzi mi się. Opowiem coś z mojego dzieciństwa
    Byłam smutna gdy dowiedziałam się że mojej lalce już nie odrosną włosy.
    Większość dziewczynek jest z tego powodu smutnych bo dochodzi do wniosku że lalka wyglądała lepiej w długich włosach,ale nie, ja po prostu chciałam ściąć je jeszcze raz i jaszcze i jeszcze. Sprawiało mi przyjemność znęcanie się nad nią, wiedziałam że nie mogę oderwać jej kończyn bo one tak po prostu nie odrosną ani nikt mi ich tam nie włoży bym mogła je znowu oderwać.
    Raz wgniotłam mojej lalce klatkę piersiową (była z jakiegoś słabego plastiku) i nie mogłam przywrócić jej wcześniejszego kształtu, lalka była już do wywalenia a ja zaczęłam rozrywać, wgniatać i bawić się pozostałością zabawki. Co najzabawniejsze o moje samochody dbałam i ryczałam dość długo gdy któremuś oderwało się koło lub no nie wiem drzwiczki odpadły (co zdarzało się rzadko bo naprawdę o nie dbałam).          Moją ulubioną zabawką, której nigdy nie zapomnę, był duży czerwony samochód. Potrafiłam się nim bawić non stop, ale z nadejściem szkoły wszystko się zmieniło musiałam zajmować się lekcjami i nie miałam czasu na zabawę moimi samochodami. Trzeba jeszcze wspomnieć o tym że mama chowała mi samochody bo większość z nich była od ojca i zastępowała je lalkami i misiami. Moim ulubionym kolorem stał się różowy, na szczęście pozostały we mnie resztki tego czegoś np. drugim najulubieńszym kolorem był czarny. Tam gdzie nie zaglądała mama; czyli m.in.:zeszyty, książki; rysowałam pentagramy, diabły, wojskowych i takie tam. Rysowałam glany nie będąc świadoma że istnieją :P.
     To smutne.
     Ostatnio musiałam pozbyć się kilku starych pluszaków, a że robię Bartkowi (wujkowi) na ślub laleczki (jego i jego dziewczyny) potrzebna mi była wata .
   Więc wypatroszyłam kilka pluszaków co sprawiło mi taką frajdę, iż chciałam to powtórzyć jednak po chwili zabrakło mi maskotek :(
   Znajomi mówią mi że mam schizofrenię, bo widzę więcej, bo słyszę rzeczy których oni nie słyszą, bo czuje obecność ludzi martwych. Ja po prostu jestem inna, nie jestem delikatna choć czasem na pozór się taka wydaję. Mało osób zna mnie dobrze, większość rezygnuje z poznania mnie gdy dowiaduje się paru rzeczy o mojej dziwnej rodzince. Dla mnie to norma, nie lubię tego ale niestety się do tego przyzwyczaiłam. Może dla tego jestem taka nienormalna. O dziwo nie nazywają mnie wariatką ani nie wytykają palcami, bo zadbałam o kamuflarz.
    Znowu chora leże w domu, nie mam siły się podnieść. Tak bardzo mi brak przyjaciół, tęsknię za ich uśmiechami, za ich głosem, za ich widokiem i w ogóle za nimi. Smutno mi tak samej  siedzieć w pustym pokoju, z tej samotności zaczęłam sprzątać ale i to nie wypełniło pustki w sercu, ciszy w uszach i braku ich widoku przed sobą.Chcę ich zobaczyć.
    Tydzień później idę do szkoły. Lekcje nudne jak zawsze, jest przerwa. Czekam na angielski, nie mam zadania chce je spisać. Podchodzi do mnie Patryk, mówi do mnie że żadnego zadania nie było, dotyka moich dłoni i zamyka mi książkę przed twarzą. Jego dłonie po raz pierwszy dotykają moich, zrobił to specjalnie. To takie przyjemne skoda że to trwa tylko ułamek chwilki. Jego bliskość uświadamia mi że jestem z nim bezpieczna. Dość dziwne uczucie nigdy nie przeżyłam czegoś takiego na jawie.
    Patryk zaczął dość często mnie dotykać, zbliżać się. Dawid podpatrzył to i również zaczął tak robić, mam nadzieję że się nie pokłócą bo oboje są dla mnie ważni. Jednak Dawid przesadza aż przesadnie stara się być blisko, Paty robi to naturalnie.
    -Siema! Było zadanie?- Pytają razem gdy wpadam do szatni, cała mokra.
    - Heja! Co jakie zadanie?- Kilka wypowiedzi i rozeszliśmy się każdy w swoim tempie do klasy.
   Muszę się z nimi umówić na Kawę i pogadać, tak po prostu bez spiny. Jedyne co mnie martwi to jak zachowa się Dawid (będę na niego mówić "On", jakoś mi tak łatwiej). Jest bardzo delikatny i boję się że znów zamknie się w sobie i coś sobie zrobi.
    Pogadałam z chłopakami delikatnie, w każdym razie najdelikatniej jak potrafiłam. Na początku nie wiedziałam co powiedzieć ale na szczęście była ze mną Klara, przyjaciółka na której zawsze mogłam polegać. Nie chciałam im mówić wprost że oboje mi się podobają, więc powiedziałam że są dla mnie ważni. A dokładniej:
   -Dawid błagam cię opanuj się-właśnie zlizywał sobie pianę od latte z warg
   -No co nie wiem o co ci chodzi- cała nasza czwórka ryknęła śmiechem
   -Co ja bym bez was zrobiła. Jesteście dla mnie jak, jak...- nie dokończyłam
   -Nie rozklejaj się, jeszcze nam tu zacznie płakać-Paty zawsze u mnie coś powiedzieć
   -Chciałam tylko powiedzieć że jesteście dla mnie ważni i nie dałabym sobie bez was rady
   -Jak ckliwie-
   -Klara błagam cię- i znowu wszyscy w śmiech.
   Po wypiciu naszych kaw zaczęliśmy się rozchodzić, jakoś tak się stało że ja i Paty wracaliśmy tą samą drogą. Zaczęliśmy gadać. W pewnym momencie zaskoczył mnie, powiedział że jemu też na mnie zależy no i oczywiście na reszcie też ale że ja go wspieram i że mam podobne pasje do niego. Odpowiedziałam trochę zawstydzona że to on mnie zaraził swoimi, a on na to że tak nie do końca. Szczerze porozmawialiśmy, zdziwiło mnie to że przestałam się wstydzić i po raz pierwszy zwierzałam się tak chłopakowi. To oznaczało że jest dla mnie bardzo ważny, chyba to zauważył. Nawet się nie zorientowałam jak doszliśmy do mojego przystanku, autobus już tam stał i zaraz miał ruszać. Bez spiny przytuliłam się do niego i dałam buziaka w policzek. Dla niego też to było przyjemne widziałam to. Oboje byliśmy smutni że musimy się pożegnać, a jednocześnie szczęśliwi że się rozumiemy.
   Następnego dnia nie zdradzaliśmy wiele. Właściwie to zachowywaliśmy się jak wcześniej bez żadnych oznak ów zmiany. W szatni długo się przebieraliśmy żeby wszyscy już sobie poszli, jednak Klaudia została i nie chciała nam dać spokoju. Zapytała czy nie przeszlibyśmy się w trójkę do parku ja szybko powiedziałam tak i zanim Paty zdążył cokolwiek wykrztusić zapytałam go czy chciałby z nami pójść. Zrozumiał o co mi chodzi i powiedział.
    -I tak nie mam nic ciekawego do zrobienia.
    -To świetnie. Dziewczyno pospiesz się-Ponaglała mnie
    -Już idę- odpowiedziałam i pobiegłam za nimi
    Po pół godzinie szlajania się po parku i po okolicach starego miasta, powiedziałam że jestem zmęczona i wracam do domu. Paty wiedział że tak naprawdę chce się pozbyć Klaudii, ale westchną tylko i powiedział "16. P?" zrozumiałam i odpowiedziałam "harfiarz". Dziewczyna była zaskoczona nie wiedziała o co nam chodzi, powiedziałam że o projekt. Nie pytała więcej. Odeszłam zostawiając ich samych, jak się
domyślam po pięciu minutach i oni się rozeszli. Ja w tym czasie poszłam w kierunku przystanku ale nie zamierzałam na nim stać i czekać na autobus. Paty przekazał mi ważną wiadomość o 16 pod pomnikiem harfiarza. Miałam jeszcze 10 min więc poszłam kupić sobie coś do picia.
    Równo o 16 spotkaliśmy się w umówionym miejscu i poszliśmy do tylko nam znanej kawiarni. Tam nikt nie powinien nas zobaczyć. Po drodze o mało co nie wpadliśmy na Zośkę, największą gadułę. Szybko schowaliśmy się do jakiegoś sklepu w pobliżu. Poszła sobie, a my podążaliśmy dalej rozgadani i rozpromienieni. Siedliśmy na chwilę w Magii i wypiliśmy swoje latte, wpatrując się w siebie. Buzie nam się nie zamykały. Ale zbliżała się 17, a ja musiałam wracać, Paty też nie mógł zostać dłużej, więc poszliśmy razem na przystanek i pojechaliśmy do domów.
   Jestem szczęśliwa od dawna nie byłam, ale chwila za chwilą w duchu rozpromieniam się bo na reszcie jest on ten ktoś kto może mnie nie zrani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz